Przejdź do treści

Włamał się, zjadł, wyspał i trafił prosto w ręce policjantów

Złodziej, który włamał się do jednego z przedszkoli opróżnił w nim lodówkę, uszkodził kuchenkę gazową i wyspał się na dziecięcych materacach. Tak zastała go jedna z pracownic placówki, a następnie policjanci, którzy postawili mu zarzuty kradzieży z włamaniem i uszkodzenia mienia.

Kilkanaście dni temu oficer dyżurny sądeckiej Policji otrzymał nietypowe zgłoszenie. Dzwoniąca informowała, że jakiś mężczyzna włamał się do jednego z przedszkoli i najprawdopodobniej … śpi na dziecięcych materacach.

Policjanci natychmiast udali się we wskazane miejsce, ale w międzyczasie spłoszony sprawca zdążył opuścić lokum. Funkcjonariusze sprawdzili okoliczny teren i już po chwili zatrzymali 30-letniego mężczyznę, który odpowiadał rysopisowi sprawcy.

Wtedy też ustalili, że po godzinie 6.00 jedna z pracownic placówki zauważyła uszkodzone drzwi wejściowe. Gdy weszła do środka poczuła intensywny zapach spalenizny i usłyszała dźwięki wydobywające się z sali w której składowane były materace, dlatego od razu powiadomiła policjantów.

Jak się później okazało, 30-latek włamał się około godziny 22.30. Był spragniony, ale herbaty nie skosztował, ponieważ uszkodził czajnik. Był też głodny, a w lodówce znalazł jajka, więc je ugotował. Postanowił też podgrzać chleb, więc włożył go do piekarnika, po czym … zasnął. Po jakimś czasie obudził go zapach spalenizny dlatego przewietrzył pomieszczenia i ponownie położył się spać.

W efekcie poczynań 30-latka, który nad ranem w organiźmie miał jeszcze prawie promil alkoholu, zniszczone zostały drzwi wejściowe, czajnik, gazowa kuchenka z piekarnikiem i część materacy, a starty sięgnęły 4800 złotych.

Po wytrzeźwieniu mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem, za które to przestępstwo grozi od roku do 10 lat pozbawienia wolności oraz zarzut uszkodzenia mienia. 30-latek przyznał się do popełnienia tych czynów, a prokurator zastosował wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji i zakazu opuszczania kraju