Jak donosi gazeta.pl, dane dotyczące ryzyka zakażenia koronawirusem w zależności od lokalizacji, na które powołuje się rząd zamykając firmy pochodzą z publikacji naukowego magazynu „Nature”. Na szczycie listy znalazły się restauracje z obsługą kelnerską, centra fitness, kawiarnie i bary oraz hotele.
😷 Ryzyko zarażenia koronawirusem w zależności od lokalizacji ⤵️ pic.twitter.com/CxJoD8Yjbr
— Centrum Informacyjne Rządu (@KPRM_CIR) February 2, 2021
– To jedno z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych na świecie. Na tej podstawie podejmujemy decyzje – plus na podstawie rekomendacji Rady Medycznej czy profesorów epidemiologów – powiedział w styczniu na antenie Polsat News Piotr Müller, rzecznik rządu.
Problem jednak w tym, że w artykule przedstawiono wyniki badań przeprowadzonych od 1 marca do 2 maja 2020 w dużych amerykańskich miastach. A na dodatek zaprezentowane dane zostały wyrwane z kontekstu.
Z treści artykułu wynika co prawda, że wpływ na wzrost zakażeń koronawirusem ma na przykład otwarcie restauracji, ale naukowcy przeprowadzili symulacje, z których wynika, że wystarczyłoby wprowadzić w takich obiektach reżim sanitarny, ograniczając liczbę gości do 20 proc. standardowego obłożenia lokalu, żeby ograniczyć nowe infekcje aż o 80 proc. Tymczasem polski rząd zdecydował się na całkowite zamknięcie działalności stacjonarnej restauracji, klubów fitness a dostęp do usług hotelowych w Polsce jest objęty największymi restrykcjami w całej Europie.
Wygląda więc na to, że rząd nie zrozumiał opracowania z artykułu „Nature”, lub nie przeczytał go do końca, bowiem jego autorzy potwierdzają, że najlepszą metodą jest zmniejszenie obłożenia a nie zamykanie tego typu obiektów.